sobota, 12 października 2013

Wszystko jest możliwe



Słabość Klara do dużych psów objawia się uporczywym, nękającym wyciem, szczekaniem, piszczeniem, sterczącą sierścią, niemożnością uspokojenia się; Duży pies jest zły, nie istotne są jego zamiary, reguła zostaną obrana dawno: Duży pies jest zły.

 Ciężko stwierdzić, jak doszło do wyrobienia takiej opinii. Gdy Klara była szczenięciem, radośnie bawiła się z młodym owczarkiem niemieckim, jego (a właściwie jej obecność) była dla Klary czymś bardzo przyjemnym. Kiedy Karina, owczarek, dorosła, więzi się rozluźniły, Klara zaczęła unikać jej obecności i kontakt z większym psem został przerwany.
 Później, chcąc naprawić kontakty z większym psem, umówiłyśmy się z moją dobrą koleżanką  i jej biszkoptowym labradorem na naszą polankę, jednak spotkanie wywarło tragiczne emocje na psychice Klary, serducho mało nie wyskoczyło jej z piersi i tak kolejna znajomość przepadła.
  Następnie, pół roku temu, pojawił się kolejny niemiecki owczarek, tym razem Kastor. Obszczekany niezliczoną ilość razy, w końcu zyskał znikomą aprobatę Klary, która zaczęła go akceptować. Po wielu etapach sytuacja wyglądała tak, że leżeli obok siebie  w odległości dwóch metrów. Wszystko jednak poszło na marne, gdyż podczas sierpniowej sielanki Klary z Chrupkiem na polance, zostali bezczelnie napadnięci przez tego oto owczarka. Całe towarzystwo się rozproszyło, Klara uciekła do pobliskiego lasku, a ja za nią, natomiast szalejący bez smyczy owczarek usiłował złapać w swoje sidła przerażonego Chrupka, który mimo wszystko zachował jasność umysłu i uciekł do swojego domu. Od tamtego zdarzenia Kastor jest wrogiem numer jeden i Klara absolutnie nie chce mieć z nim nic do czynienia. Spokojnie minięcie się z nim graniczy z cudem.
 Już praktycznie przestałam wierzyć i chcieć zmienić relacje klarkowe z większymi psami. Wydawało mi się to nie do przejścia, a miniona sytuacja istotną barierą. Jednak dzisiejsze spotkanie pokazuje, że trzeba wierzyć nie tylko w psa, lecz w siebie i swoje możliwości. Taki obrazek nawet mi się nie śni.




Całe spotkanie było dosyć spontaniczne. Wybrałyśmy neutralne (elektrycznie obojętne :P) miejsce na spacer. Klara w początkowej fazie chciała Lakiego zjeść, sierść zjeżyła maksymalnie, a dźwięki przez nią wydawane przypominały rykot silnika. Po raz kolejny nie zawiodły mnie zasady Cesara, zero patrzenia, mówienia, głaskania były strzałem w dziesiątkę. Szłyśmy przed nimi około dziesięciu- piętnastu metrów, stopniowo zmniejszając dzielący nas dystans. Klara cały czas próbowała go capnąć w szyję, jednak skutecznie to jej uniemożliwiałam. I tak po około trzydziestu minutach szliśmy wszyscy obok siebie.


 Całe nasze towarzystwo zawędrowało do lasu, okrążając stadninę koni, na której odbywały się w sierpniu zawody (na których zresztą byłyśmy). Oczywiście, w ciągu pieszej wędrówki, Klarcia cały czas sprawdzała na ile może sobie pozwolić, jednak wkrótce zadecydowałyśmy, że odepniemy psiaki. Czas na galerię zdjęć!



 





To była zdecydowanie jedna z lepszych sobót, jakieś oderwanie od monotonnej nauki. Cały spacer zajął nam bite dwie godziny, a przeszliśmy około pięciu kilometrów! Już planujemy następną przechadzkę, a dzisiaj czuję, że góry możemy przenosić :D Tak oto coś do niedawna niemożliwego się ziściło, wystarczyło pół godziny i chęci.
















Tak się bawiliśmy :








 




Poza tą wspaniałą sobotą jest jeden problem- brak czasu. W samym październiku frisbowałyśmy dwa razy,  we wrześniu nieco więcej, jednak to i tak nie jest szczyt naszych marzeń. Przyznać muszę, że wychodzą nas coraz dalsze i (złapane!) backhandy. To jest pozytyw rzadszych treningów- Klara ma w sobie tyle chęci i energii, że wszystko robi x2, szybciej biega, szybciej skacze. Obecnie głównie skupiamy się na backhandach, leg overach i vaultach, trawa jest zbyt mokra, żeby się na nią kłaść, mam nadzieję, że nasz wstęp do back vaulta nie zostanie przez psinę zapomniany :P
Kilka dni temu po raz pierwszy udał nam się prawowity leg vault z wypuszczonym dyskiem z ręki!
Mam tyle pomysłów, co możemy poprawić, doszlifować, czego możemy się nauczyć:
  • dopracować leg overy: wyższe skoki, pewniejsze wypuszczanie dysku z ręki
  • dopracować back vaulta
  • dopracować leg vaulta
  • dopracować vaulta (zwykłego, od brzucha)
  • zająć się flipami (o tym nie wspominałam, jednak Klara ma świetnie opanowane obroty wokół własnej osi na komendę, więc zaczęłyśmy wdrażać się we flipy)
  • spróbować nauczyć się dog catcha ( pierwsze próby były całkiem udane , Klara lądowała w moich rękach, jednak wypuszczała dysk, potem się zraziła i nie łapała dysków tak blisko mnie, trzeba ćwiczyć)

Myślę, że te plany, a raczej większość z nich, zostaną zrealizowane w następnym sezonie, jednak cieszę się na samą myśl, co nas czeka. Dzisiaj żyję cudownym, sobotnim spacerem i nawet masa nauki nie zepsuje mi humoru.

 
 
Dobranoc!
 

Najchętniej czytane w tym miesiącu