Ten intrygujący tytuł jest , niestety, związany z chorobą.
Przyjmując w dom przyjaciela, Maksa spodziewałam się ja i zapewne Klara, iż całe spotkanie będzie się opierać na jedzeniu. Oczywiście, każdy wie, że w grupie pospolite już smaczki smakują znacznie lepiej. Tym razem było tak samo. Zakupione w piątek świńskie noski odegrały najważniejszą rolę podczas mitingu....
...i stanowiły znaczną część klarkowych wymiocin. Klara jadła "oby więcej", skutecznie nie pozwalając zbyt wiele ich zjeść Maksiowi. Zwracanie- niby normalna rzecz, dwa, trzy razy i można zapomnieć o całym zdarzeniu. Nie tym razem.
Poza wyjściami co 20-25 minut na dwór (biegunka) główną rolę odgrywały wymioty, które były bardzo uciążliwe. Klarze, leżącej w swoim legowisku, nieustannie się odbijało, kręciła się namiętnie. Po powrocie z kolejnego spaceru, kręcenia nie ustąpiły, wręcz przeciwnie-nasiliły się. Klara wymiotowała średnio co 30-40 minut, początkowo było to jedzenie, później jakaś biała maź. Skurcze brzucha również były silne (szczególnie przed wymiotami), porównałam je do pukania w drzwi, gdyż były dosyć głośne. Apogeum nastąpiło przed godziną 22, kiedy to Klara zdążyła zwymiotować z kilkanaście razy. Klęcząc z mamą obok łóżka, na którym Pysiowa leżała, Klara zaczęła strasznie dyszeć, sapać i wydawać z siebie dziwne dźwięki ,przypominające jęki. To było chyba najgorsze. W jej oczach nie było w ogóle życia, leżała na moim łóżku, wznosząc oczy ku niebu aż białka jej się wywracały i jęczała. Jęczała strasznie. Mama zaczęła masować jej brzuszek, co przyniosło Klarci nieco ulgi. Odwracałam wtedy od niej wzrok, nie mogłam patrzeć jak się męczy. Nie wiedziałam po prostu, jak możemy jej pomóc, a jej spojrzenia prosto w moje oczy zdawające się błagać "Pomóż mi!" stawały się coraz bardziej uciążliwe. Oczywiście, kiedy przynosiłam jej miskę z wodą, momentalnie odwracała głowę, skusiła się nieco na nią, gdy zamoczyłam w wodzie palca.
Początkowo nie myślałyśmy ,że to z przejedzenia, a raczej z powodu patyków, które Klara gryzie (na spacerach) i łyka (mimo interwencji, nie zawsze udaje się odratować odgryzione kawałki drewna). Kiedyś nastąpiły jęczenia podejrzewałam wszystko; od choroby odkleszczowej po parowirozę (gdy Klarcia była szczenięciem miała jej podejrzenie), szczególnie wtedy, gdy w kupie( w postaci płynnej) było coś czerwonego (krew?). Nie miałam jednak odwagi, by zajrzeć do którejkolwiek z mądrych książek. Postanowiłyśmy, że do weterynarza udamy się jutro z rana (dziś go nie było). Bałam się ,że nie wytrzyma do jutra. W nocy kilka wymiotów, kilka wyjść na dwór.
Rano szykował mi się wyjazd na konkurs, jednak nie miałam do niego zupełnie głowy, moje myśli krążyły zupełnie gdzieś indziej. Na początku Klarcia wymiotowała ,tak jak pisałam, co 30-40 minut, następnie co godzinę, a w nocy co 2-3 godziny. Rano, szykując się do wyjścia, Klaruchna leżała (właściwie to spała) z identycznym, zrezygnowanym wyrazem oczu. Nie przywitała się jak to ma w zwyczaju, nie zamerdała swoim ogonkiem. Wychodząc ze łzami w oczach, Klara podniosła główkę i spojrzała się na mnie. Moje myśli, będąc już w stanie krytycznym, podpowiadały mi, że to nasze ostatnie spotkanie. Od tamtej pory nie wierzę w intuicję, w szósty zmysł, w przeczucie. Cieszę się, że zawodzą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najchętniej czytane w tym miesiącu
-
Witajcie! Dzisiaj bardzo krótko, daję tylko kilka zdjęć w kolorach jesieni, z zabawy oraz z grzybobrania :) Piszcie w komentarzach, k...
-
Klarka ma wielu psich kolegów i koleżanek. Zabawa przeważnie polega na tym, że JĄ gonią, a ONA ucieka (trzeba Wam wiedzieć, że biega bardzo...
-
30 czerwca 2011 roku w godzinach popołudniowych do naszego życia wkroczyła maleńka psinka, ważąca niecałe 2 kg. Ustaliliśmy z hodowcą, że ...
-
Zaczęło się od zakupu, przepłaconego zresztą sporo, gumowego talerzyka. Leżał sobie w pokojowej szafce do połowy czerwca. Właśnie wtedy po...
-
Klara urodziła się 1 maja 2011 roku w jednej z mazowieckich hodowli. Jest miniaturowym sznaucerem maśći pieprz i sól. 30 czerwca 2011 t...
trzymajcie się obydwie.!
OdpowiedzUsuńza wiele nie mam co do napisania... post czytałam wyobrażając sobie jak Klara musi cierpieć.biszkopt wymiotował niemal cały dzień we swoje drugie urodziny.
pozdrawiamy
Ola i Baddy.
Trzymajcie się jakoś :D
OdpowiedzUsuńWszystko na pewno będzie dobrze
OdpowiedzUsuńJuż jest dobrze, we wtorek Klara bryknęła na pole,a w środę było po wszystkim :)
UsuńOjej. Rufi ostatnio też wymiotuje, ale nie aż tak! Biedna Klara!
OdpowiedzUsuńWiem co wtedy czułaś, bo gdy Rufi był blisko śmierci też to czułam, że gdy pójdę gdzieś indziej, to już go nigdy nie zobaczę. Ktoś by to zrozumiał musi przeżyć podobną historię....
Trzymajcie się jakoś :(
OdpowiedzUsuńTosia też czasem wymiotuje ale nigdy aż tak..
Klara na pewno wróci do zdrowia
Pozdrawiamy i życzymy powrotu do zdrowia ;>
A&T <3
już wróciła :)
UsuńDobrze to czytać, że wszystko powróciło do normy. Choć jak wpierw czytałam notkę, aż się we mnie wszystko napinało. ;) Oby to nigdy nie wróciło! :>
UsuńPozdrowionka!
E&F.
Świetnie, że wszystko znowu dobrze! :)
OdpowiedzUsuńTo straszne . Współczuję bardzo ... Dobrze , że już po wszystkim i Klarcia znowu czuję się dobrze .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam .
Współczuję ci bardzo, sama zawsze strasznie się przejmuję, gdy mój pies jest chory. Pozdrawiam i dużo zdrówka dla Klarci :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście jest już wszystko dobrze, nawet nie wiesz jaki kamień mi spadł z serca! Kurcze, nigdy więcej takich niepokojących sytuacji!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, ucałuj Klarcię koniecznie C:
Współczuję, ale na szczęście jest już dobrze! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo zdrowia :)
Tak czytam i czytam i miałam strach w oczach... dobrze, że już jest dobrze
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Serce się kraje, jak się to czyta.. Ale na szczęście poszło dobrze, prawda? Czasem nie wolno ufac swoim przeczuciom, szczególnie w tak dramatycznych chwilach, gdy wyobraźnia podsuwa co gorsze wymysły..
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, bo ja zostaję tu na dłużej (:
Ojeju,mam nadzieje,że już wszystko ok:-):-)
OdpowiedzUsuńEh, no to niefajną przygodę mieliście.
OdpowiedzUsuńBiedactwo musiało się wycierpieć.
Ale dobrze, że na strachu się skończyło i wszystko jest już w porządku. Oby zdrówko dalej dopisywało.
Pozdrawiam!