wtorek, 30 lipca 2013

Wszystko


  Przeglądałam w ostatnim czasie archiwalne numery "Przyjaciela Psa" i natknęłam się na cykl poświęcony Ajaksowi, bohaterowi "Komisarza Aleksa". Jeden z artykułów napisanych przez autorkę odpowiadał na pytanie, dlaczego postanowiła mieć owczarka niemieckiego. Pani Anna Marszałek zaznaczyła, iż jest to najmądrzejsza rasa, a psy te rozróżniają, rozumieją i zapamiętują około 200-250 słów, przy czym pies innej rasy około 100. Zaintrygowana nieco, postanowiłam sporządzić listę słów, które są w "posiadaniu" Klary. Aby ułatwić sobie zadanie, postanowiłam je pogrupować.

  • SZTUCZKI I KOMENDY
  1. siad
  2. waruj
  3. poproś
  4. cześć= daj łapkę
  5. drugą łapkę
  6. piątka
  7. druga piątka
  8. dwie piątki
  9. do mnie
  10. puść
  11. zostaw
  12. hop
  13. tunel
  14. obrót
  15. równaj
  16. wstań
  17. czołgaj
  18. naprzód
  19. idziemy
  20. na miejsce
  21. stój
  22. czekaj


  • ZABAWKI
  1. patyczek/patyk
  2. piłka
  3. ball
  4. zabawka
  5. wielbłąd
  6. żyrafa
  7. misiu
  8. butelka
  9. frisbee
  10. nosek (rodzaj zabawy opisywany w którymś z postów)
  11. kurczak
  12. kamień
  13. liście
  14. szyszka
  15. śnieg
  • CZĘŚCI CIAŁA

  1. oczka
  2. łapki
  3. brzuszek
  4. kolana
  5. ręce
  6. bródka
  • MIEJSCA
  1. pole
  2. dom
  3. las
  4. stado
  5. auto
  6. czerwone łóżko
  7. ulica
  8. cień
  9. plac zabaw
  • IMIONA
  1. Maks
  2. Mafi
  3. Dżeki
  4. Kesi
  5. Mila
  6. Kastor
  7. Miki
  8. imię domownika
  9. imię domownika
  10. imię domownika
  11. Roki
  12. Klara
  13. imię koleżanki
  14. imię koleżanki
  15. imię koleżanki
  16. Chrupek
  • POTRZEBY FIZJOLOGNICZNE
  1. znam dwie :)
  2. -,-
  • SŁOWNICTWO INNE
  1. na dwórek
  2. jeść
  3. nagroda
  4. chodź z patyczkiem
  5. idę/iść
  6. papa
  7. mucha
  8. do zobaczenia
  9. pić
  10. podusia
  11. kocyk
  12. ptaki
  13. brawo
  14. super
  15. wspaniale
  16. przełyk
  17. kostka
  18. tak
  19. nie
  20. buźka



W przeliczeniu wyszło około 75, jednak znając psie możliwości, Klara rozumie o wiele więcej niż by się wydawało :)



Co u nas słychać, co robimy?


 Dzisiaj pierwszy raz po długiej przerwie (ok.14 dniu) poszłyśmy nieco porzucać frisbee. Włożyłam dyski razem z butelką wody do reklamówki, w międzyczasie zaczęłam coś robić, a Klara rozprawiła się z reklamówką w mgnieniu oka. Wchodzę do przedpokoju, gdzie zostawiłam ową reklamówkę, a zastaję Pysiową z dyskiem w pyszczku! Ujmujące.
 Do naszego filmiku na YT czy na blogu pisaliście komentarze, iż z Klary niezła torpeda, toteż muszę Wam powiedzieć, że takiej torpedy jak dzisiaj to jeszcze nie widzieliście. Tradycyjnie odpięłam Klarę na polu ze smyczy, wyciągnęłam frisbee , no i trzeba się przyznać, zamachnęłam się nieco (to słowo ostatnio się do mnie przyczepiło :P ) . Poleciał najdłuższy w naszej frisbowej karierze backhand, ciężko stwierdzić jakiej mógł być długości, być może koło dwudziestu metrów. Klara włączyła turbodoładowanie i z pasją ruszyła w pogoń za dyskiem, następnie wyskok, wydawało mi się, że był prawie dwumetrowy :P, i frisbee w pyszczek. Otworzyłam jadaczkę i z uwielbieniem krzyczałam: tak! wspaniale! brawo! Klara, moja mistrzyni!  Nie zauważyłyśmy idącego człowieka z marketu, a raczej jego zacnej miny...

Z dzisiejszego spaceru nad jezioro, ok.4 km.

 Później poszło gładko, kolejne backhandy łapane w mgnieniu oka i całkiem przyzwoite oddawanie dysków. Zrobiłyśmy dzisiaj może ze trzy leg overy, bo czułam, że Klarze dzisiaj nie one sprawiały największą radość.
 W ostatnim, upalnym czasie bardzo dużo klikałyśmy. Codziennie, po klika sesji. Widzę jaką  sprawia Klarze radość, gdy tylko sięgam po saszetkę ze smakołykami. Merdanie ogonkiem i ten błysk w oczach :) Klikałyśmy, klikałyśmy i wyklikałyśmy dwie nowe sztuczki- tunel i obrót, którego Klara jest wielką entuzjastką :)

Drodzy czytelnicy, proszę o pomoc dla Sashy- więcej informacje znajdziecie tutaj.

Pozdrawiamy serdecznie.



środa, 24 lipca 2013

Emanować spokojem


Nie posiadam na razie swojej, wyrobionej opinii o Cesarze "Pięknym Uśmiechu" Millanie.
Krążą o nim bardzo dwuznaczne poglądy- pierwsza: cudotwórca, druga: brutal i kłamca.
Nie zaliczam się na dziś dzień do żadnej ze stron.

Oglądałam dzisiaj pierwszy odcinek Zaklinacza. Na początku byłam przerażona, następnie przerażenie przerodziło się w niejaką aprobatę. Nim się zorientowałam, odcinek się skończył, leciały napisy, a ja w dalszym ciągu nie wiem, jaką opinię objąć w posiadanie.

Wprowadziłam w życie jedną zasadę, mianowicie spokój. Ze spokojem szykowałyśmy się do spaceru, ze spokojem wyszłyśmy z domu i ze spokojem spacerowałyśmy. Zaopatrzyłam się w krótką smycz i ze spokojem ćwiczyłyśmy chodzenie na luźnej smyczy. Efekt doprawdy zadowalający!
Podziwiam stoików, o ile tacy naprawdę istnieją. Najchętniej bym wyczochrała Klarę już na korytarzu, jednak postanowiłam zachować zimną krew i się opamiętać- chociażby dla czystej satysfakcji. Naprawdę spokój procentuje, jednak nie wyobrażam sobie siebie taką opanowaną...chyba, że na treningach- to zmienia postać rzeczy! Nasze chodzenie przy nodze staje się coraz bardziej wymuskane :)

Moja osoba na dzisiejszym spacerze tak emanowała spokojem, iż totalnie mnie zamuliło, gdy Klara postanowiła się wytarzać w wielkich, psich odchodach. Dalej spokojnie, wróciłyśmy do domu, ściślej mówiąc do wanny i tam- nadal spokojnie- myłam Pralinkę. Myłam ją tak spokojnie i masowałam szyję tak milusieńko, że Klara postanowiła siąść w wannie pełnej brązowej wody. Mrużące oczy mówiły wszystko i zdawały się prosić o dalszą dawkę spokojnego masażu.

Miał być post o zawodach konnych cz.2, jest post o spokoju. Czekam na Wasze opinie dotyczące Białego Zęba, pozdrawiam

sobota, 20 lipca 2013

Zawody konne cz.1


 W dniach 19-21 odbywają się Zawody Ogólnopolskie w  Skokach przez Przeszkody . Wczoraj i dzisiaj wybrałyśmy się ze znajomymi. Było dużo niewiadomych: jak zachowa się Klara w obecności - po raz pierwszy widzianych- koni, niezliczonych ludzi oraz całkiem sporej gromadki psów?

Wczorajszemu dniu towarzyszyła niezbyt pogodna aura, zapowiadało się na deszcz (na szczęście tylko się zapowiadało), mimo to pogoda była całkiem przyjemna. Po oględzinach terenu, zasiadłyśmy na trybunach, którym towarzyszył głośny pomruk z Pysiowego pyszczka. Gdy koń przeskakiwał przez przeszkodę niedaleko naszego miejsca pobytu, Klara mruczała i momentalnie siadała na baczność. Następnie wracała do poprzedniego stanu, czyli leżała na kolanach i obserwowała.

 
 
Po niedługiej chwili przyleciał osiedlowy kolega Klary, westie Mafi, z którym od razu zaczęła się bawić. Wzięłam ze sobą Klary zabawkę, którą się bawili. Odeszliśmy nieco na bok, aby psiaki mogły nieco pobiegać. Tak zleciało nam jakieś 20 minut. Później poszliśmy się przejść wkoło trybun, doszliśmy do miejsca, gdzie konie miały trening. Klara zaczęła szczekać, jednak uspokoiła się w miarę szybko ( szybko, jak na Klarę). Całemu wypadowi właściwie towarzyszyło szczekanie. Klara nie czuła się zbyt pewnie w towarzystwie (co prawda odległym) koni.
Nie było oczywiście mowy, by przejść obok tak postawnego konia ( nie ważne , jakiego).
 
 
 
 
Wczoraj królowały Jaki. Było ich mnóstwo. Jack Russel Terriery - od wyboru do koloru. W różnym wieku, o różnym umaszczeniu i charakterze. Z kilkoma udało się Klarze poznać, z jedną sunią, Łatą, nie doszła do porozumienia, mimo starań obu dziewczyn.  Łata z niezwykłym uporem dążyła do tego, by wejść do koni, które skakały. Raz nawet jej się to udało, jednak wróciła, po wołaniach właścicielki. Wszystkie psy, z wyjątkiem Klary, latały luzem, żadne zwierzę nie było na smyczy, widać, że sytuacja nie jest im obca. Klara zachowywała się na piątkę, mimo że szczekała na konie, ale czemu się dziwić, w końcu widziała je po raz pierwszy. Po jakimś czasie poszliśmy się przejść na terenie stadniny- to Klary żywioł! Pełno wielkich patyków, patyczków i gałęzi. Tak, to z pewnością najciekawsza atrakcja dla mojego sznupka.
 
 
 
 Wróciłyśmy do domu po dwóch godzinach, Klara wyczerpana spała na łóżku kilka godzin.
 
 
 
Dzisiejszy dzień różnił się od wczorajszego zachowaniem Klary. Szła na stado dumna, wiedziała, kiedy skręcać, biegała, zaryzykowałabym nawet stwierdzenia ,że się cieszyła. Wypatrzone z jakiejś odległości konie, oczywiście , nie uszły jej uwadze, jednak po drobnym fuknięciu szła dalej z ogonkiem w górze. Z nami wybrał się klarkowy kolega, Maks, któremu konie były zupełnie obce, podobnie jak Klarze poprzedniego dnia.
 
 
 
 Idąc w stronę trybun, Klara poznała westa o nieznanym mi imieniu; dziarsko ruszyła dalej, by zasiąść na trybunach.
 


 Co ciekawe, ani razu nie obdarzyła konia szczeknięciem.
Do zawodów zostało 30 minut, więc wybraliśmy się na spacerek po okolicy, który okazał się owocny w nowe znajomości. Poniżej sznupkowy o imieniu Edek. Chodził za nami, co widać dwa zdjęcia wyżej.



Maks z Edkiem.
 




                                    Edek to sznupek bardzo przysadzisty, nieco większy od Klary, nieszczekający ani razu :)
 


    Powyżej Klara, Edek i Parson (imię nieznane) w dosyć już podeszłym wieku.
Czaił się na klarkową  zabawkę, ukryty za koleżanką.
 
 

W końcu dopiął swego, wykorzystując nieuwagę Klary i dobrał się do zabawki.
 

 
 
 
Za trybunami trwały obrady dotyczące ...cóż, chyba sami obradujący wiedzą najlepiej.
 



Zdjęcia koni dodam w osobnym poście, nie spodziewałam się, że ten będzie taki długi.
Na koniec Klara wypatrująca konie.
Reasumując, socjalizacja Klary z końmi, nową sytuacją i tyloma psiakami zdana na szóstkę!
Było świetnie, kto wie, być może i jutro się wybierzemy.
Łącznie w dwa dni spędziłyśmy ok. 5 godzin.



 
 
 
 
 
 Dobranoc!
 
 
 

środa, 10 lipca 2013

Triumf

Sukcesem okazał się nasz popołudniowy trening frisbee!
Od 6 lipca, czyli od dnia dodania frisbowego filmiku zmieniło się wiele; zaczęłyśmy ćwiczyć na dwóch dyskach, tak mowa również o naszym gumiaku, którego Klara na początku "wypluwała", ciężko jej się łapało, jednak po chwili ponownego zaznajomienia się z nim, miała chęć z nim potrenować. Razem z dwoma dyskami uległ zmianie aport. Klara nie ucieka z frisbee, gdyż wie, że jeśli poczeka, to rzucę następny dysk. Stoi w miejscu niezwykle skupiona i czeka na kolejny rzut. Nie przeszkadzała jej widownia w liczbie osób dwóch, wręcz przeciwnie- dodała jej skrzydeł.
  Troszkę odpuściłyśmy sobie overy, aby poświęcić naszą uwagę bardziej precyzyjnym (i dalekim) rzutom. Dzisiaj wykonałam (należy dodać, że poprawnie) pierwszego backhanda, a co najważniejsze- złapanego! Nie rzucam na razie na dalekie odległości, dzisiejsze backhandy miały kilka(naście?) metrów. Najbardziej  cieszy mnie fakt, iż Klara wpadała się w gonitwę za nim bez wahania, ot tak, taki mechanizm. A jak pięknie wyskakuje!
  Jedna z komentujących zwróciła uwagę, że bezsensownie rzucam Klarze dysk "prosto w pyszczek", jednak  widzę, że było to Klarce potrzebne do opanowania prawidłowej techniki chwytu. Czasem jej wychodziło, czasem nie i trzeba było poćwiczyć :) Backhandy doprowadziły mnie do rozlewu nieposkromionej radości, co z kolei  doprowadziło do szybszego machania klarkowego ogona.
 Wciąż nie wychodzą mi rollery, rzucam je zupełnie inaczej, niż popularni , zawodowi frisbowicze. Klara się na nie rzuca jak na zwierza, nie bierze dysku w pyszczek, tylko bierze go jakoś w łapki, dopiero później w pyszczek.
  Dzisiaj, mimo wietrznej pogody,  dysk wspaniale się rzucało, co pozwoliło mi na floatera. Talerz wspaniale zatrzymał się w powietrzu na ułamek sekundy, jednak na tyle długi, by Klara go pochwyciła. Kolejnego floatera nieco spieprzyłam, ponieważ rzuciłam zbyt wysoko i ,mimo że zatrzymał się w powietrzu, Klarze nie zdołało jej się go złapać, jednak próba była. Klarcia odbiła się od podłoża , wyskoczyła w górę i aż zamachała łapkami w powietrzu, by po niego sięgnąć.  (:
 Rozmawiałam z koleżanką, która ochoczo zgodziła się nagrać kolejny frisbowy filmik z naszym udziałem, postaram się go niedługo dodać. Pozdrawiam!


                                             Zdjęcie wykonane jakieś 2 godziny po fryzjerskiej wizycie :)

środa, 3 lipca 2013

3 daty

Naszą dziesięciodniową nieobecność doskonale obrazują poniższe kolaże.
Utworzone wczoraj ukazują ulubione zajęcia Klary na świżym powietrzu
(chociaż wiadomo, zabrakło piłki, patyków i innych).
 
 
 


 
 
W ciągu tych dni przypadły dwie ważne dla nas daty. Mianowicie 24 czerwca minął dokładnie rok od dodania pierwszego posta.  Nie sądziłam, że tyle wytrwam, a jednak udało się i zapowiadam, iż to nie koniec mojej przygody z blogowaniem.
Natomiast druga data przypadła na 30 czerwca. To właśnie tego dnia około godziny 16 dwa lata temu pojechaliśmy po maleńką sznaucerkę, Klarę. Byłam przerażona wizją PSA, mimo uprzedniego zachwytu. Podejrzewałam Klarę nawet o chorobę psychiczną, ach jakie to były piękne czasy :)
 
 
Powyżej nowa Klara. Odmieniona i wytrymowana przez Panią, którą darzy coraz większą sympatią.
 Newralgiczne miejsca , takie jak uszy w klarkowym przypadku, dotychczas były objęte zakazem dotykania po fryzjerze przez kilka kolejnych dni, a teraz stało się odwrotnie! Klara z powrotem stała się "dotykalska". Postanowiłam, iż nie będziemy trymować jej tak krótko jak za każdym razem, co dało oczekiwane efekty i Klara nie przypomina już pysznego biszkopcika. Nie obyło się bez pochwał i pytania : "Czy ona na co dzień jest również taka grzeczna? " :D

 


Zdjęcia z południa, wybrałyśmy się do miasta, przy okazji wzięłam aparat (a może na odwrót?) i zrobiłam kilka zdjęć. Przez deszczową pogodę, która ostatnimi czasy zagościła u nas, treningi frisbee odbywały się bardzo rzadko, teraz mam nadzieję, że to się zmieni :)



 

 

Z obejrzeniem filmiku frisbowego będziecie musieli się powtrzymać, ponieważ oglądając kilkanaście nagranych filmików, doszłam do wniosku, że żaden nie zasługuje na opublikowanie.

Tak prezentuje się fryzura Klary w całej swej okazałości.
 


W drodze powrotnej Klara dała upust swoim emocjom i tarzała się w towarzystwie przystojnego drągala :)
 

 
Nie mogłam się zdecydować, które zdjęcia dodać, gdyż każde mi się podobało, dlatego tyle ich jest.
Która fotografia najbardziej Wam się podoba?


Najchętniej czytane w tym miesiącu