Godzina 20:00, czas na wyjście!
Poszłyśmy do zacisznego zakątka, miejsca, gdzie trawa jest przyjemnie krótko ścięta.
Dałam Klarce dysk, przeciągałyśmy się trochę. Następnie poszłam ustawić aparat (samowyzwalacz). Oglądam się za siebie i widzę rozradowaną Klarę, leżącą na talerzu i wijącą się w każdą z możliwych stron. Wołam ją "Klara, masz frisbee!" - podnosi głowę znad talerza po czym zabawa zaczyna się na nowo - chyba najlepsza reklama dysku :D
Powyżej moment zaraz po rzuceniu overa przez nogę, nie mogłam wcelować w moment, kiedy błyśnie aparat i wyszło zdjęcie nieco spóźnione, no ale nie zdjęcia były wtedy najważniejsze :)
Przygotowanie do overa.
Brawo, Klara!
Ćwiczyłyśmy także komendy (no bo jak inaczej!) i wyszła taka ładna fotografia.
Postanowiłam nauczyć Klarę obiegu, co jest przydatne przy frisbee. Bardzo szybko zorientowała się w czym rzecz, teraz będziemy dopracowywać i szlifować.
Wzięłyśmy się także za przefajną grę, mianowicie gra w łapki. Chyba wiecie o co chodzi- Klara daje łapkę, kładę na nią swoją, następnie ona swoją itd. Bardzo przyjemna :)
Ogólnie rzecz biorąc, dysk sprawdza się świetnie. Rzeczywiście, tak jak zauważyła Natalia pisząc posta o dyskach dla małych piesków, talerz nie należy do najtrwalszych. Już widnieje na nim odbicie klarkowego ząbka. Tak jak pisałam wcześniej, Klara go zaakceptowała momentalnie, już w domu, po otwarciu paczki wykazywała zainteresowanie nim, a na dworze...ach, szaleństwo! Dysk zupełnie inaczej fruwa, rażąco lepiej niż nasz dotychczasowy gumiak. Będę na bieżąco informować o stanie technicznym talerza, o ilości wgłębień itp. Zapomniałam się pochwalić, iż Klara ogarnęła leg vaulta, z czego jestem MEGA zadowolona!
Dziękuję z całego serca za wszystkie rady zamieszczone w komentarzach pod poprzednim postem, pozdrawiam!