sobota, 22 czerwca 2013

Frisbowa relacja!

 
Godzina 20:00, czas na wyjście!
 
 
Poszłyśmy do zacisznego zakątka, miejsca, gdzie trawa jest przyjemnie krótko ścięta.
Dałam Klarce dysk, przeciągałyśmy się trochę. Następnie poszłam ustawić aparat (samowyzwalacz). Oglądam się za siebie  i widzę rozradowaną Klarę, leżącą na talerzu i wijącą się w każdą z możliwych stron. Wołam ją "Klara, masz frisbee!" - podnosi głowę znad talerza po czym zabawa zaczyna się na nowo - chyba najlepsza reklama dysku :D
 


Powyżej moment zaraz po rzuceniu overa przez nogę, nie mogłam wcelować w moment, kiedy błyśnie aparat  i wyszło zdjęcie nieco spóźnione, no ale nie zdjęcia były wtedy najważniejsze :)


                                                                Przygotowanie do overa.



 Brawo, Klara!
 
 


Ćwiczyłyśmy także komendy (no bo jak inaczej!) i wyszła taka ładna fotografia.
Postanowiłam nauczyć Klarę obiegu, co jest przydatne przy frisbee. Bardzo szybko zorientowała się w czym rzecz, teraz będziemy dopracowywać i szlifować.
Wzięłyśmy się także za przefajną grę, mianowicie gra w łapki. Chyba wiecie o co chodzi- Klara daje łapkę, kładę na nią swoją, następnie ona swoją itd. Bardzo przyjemna :)
Ogólnie rzecz biorąc, dysk sprawdza się świetnie. Rzeczywiście, tak jak zauważyła Natalia pisząc posta o dyskach dla małych piesków, talerz nie należy do najtrwalszych. Już widnieje na nim odbicie klarkowego ząbka. Tak jak pisałam wcześniej, Klara go zaakceptowała momentalnie, już w domu, po otwarciu paczki wykazywała  zainteresowanie nim, a na dworze...ach, szaleństwo! Dysk zupełnie inaczej fruwa, rażąco lepiej niż nasz dotychczasowy gumiak. Będę na bieżąco informować o stanie technicznym talerza, o ilości wgłębień itp. Zapomniałam się pochwalić, iż Klara ogarnęła leg vaulta, z czego jestem MEGA zadowolona!
 
Dziękuję z całego serca za wszystkie rady zamieszczone w komentarzach pod poprzednim postem, pozdrawiam!
 

piątek, 21 czerwca 2013

Mamy go!

 
 
I oto jest- nasz nowy żółciutki dysk Hyperflite SofFlite Pup :) 

 
Widać na nim gdzieniegdzie ślady użytkowania, Pysiowa mordeczka w mig zaakceptowała nowy talerz. Udało nam się zrobić krótki trening (tak, jak radziłyście, lepiej częściej, a krócej), który wypadł wspaniale. Rzuciłam Klarze namiastkę floatera, a Klarciowa wyskoczyła w górę i ... pochwyciła dysk!



W paczce znalazłam gratis- próbkę kwadracików Sea Jerky Tiddlers.
Klara jest gotowa poręczyć, iż smakują wspaniale.
 


 
 
Spodziewajcie się frizbowej relacji, głównie zdjęciowej, gdyż ze względu zamulania Internetu, filmik nie chce się wgrać, bez względu czy jest to blogger, facebook, czy you tube.
 
PS Blog 24 czerwca kończy rok!

wtorek, 18 czerwca 2013

Wybrać najlepsze



...frisbee!

Wczoraj postanowiłam zafundować Klarze na , miarę moich możliwości , "profesjonalny" trening frisbee. Przejrzałam wcześniej mnóstwo ciekawych stron, obejrzałam niemniej filmików i stwierdziłam, że możemy zacząć.  Oczywiście, nic na siłę- nie spodoba się, trudno.
 Na początek rzuciłam rolera, którego Klara błyskawicznie pochwyciła. Kilka następnych prób także zostało sklasyfikowane do sekcji o tytule "z powodzeniem". Trzeba przyznać, że to nasze pierwsze spotkanie z frisbee nie było, w przeszłości miały miejsce inne przyjemne incydenty z latającym talerzem, jednak problem tkwił najprawdopodobniej we mnie, gdyż nie umiałam za bardzo rzucać ( właściwie dalej w techniką rzutu jest średnio, powiedzmy, że wciąż się uczę i ewoluuję).
 Następnie był łatwy over przez nogi, właściwie talerz trzymałam w ręce,  a Klary zadaniem było go pochwycić, zanim spadnie. Próba zaliczona, było kilka powtórzeń- wypadły świetnie, jak dla początkującego latającego psa ( ach, ta obiektywność). Aby zachęcić ją do łapania dysku, kazałam jej siąść i rzucałam jej wtedy z góry - łapała właściwie w 99% przypadków. Wracając do rolerów, to rzuty nie wychodzą zbyt powalająco w moim wykonaniu. Czy gumowatość frisbee ma jakieś znaczenie w rzucaniu, czy to po prostu brak odpowiednego wyćwiczenia? Posiadamy takie:
 


Tu rodzi się pytanie, jakie frisbee byłoby najodpowiedniejsze? Mam " na oku" Soft Flite Pup X-Flash™  z Hyperflite, jednak jest jak na razie niedostępne na ProDog. Stawiam na miękkie, przyjemne frisbee, dla psów o małych szczękach.

                        ________________________________________________________



Ćwiczyłyśmy przy ludziach, co nie stanowiło bariery dla Klary. Ładnie się odblokowuje, nie tylko w treningach frisbee, lecz również, podczas ćwiczeń agi i zwykłych powtarzań komend. Wczorajszy trening zakończyłam wbrew woli Klary, która oponowała za dłuższym treningiem. Była naprawdę zadowolona.
 Drodzy Frizbowicze! Wypowiadajcie się na ten temat, rozpisujcie, z chęcią poczytam. Proszę o wskazówki dla początkującego frizbowicza, jakich błędów powinnyśmy uniknąć, czego się wyrzekać, a na czym warto zawiesić oko. Czekam na propozycje dotyczące wyboru frisbee :)
Z frizbowym pozdrowieniem, Klara i Tamara :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Udana niedziela

 
 
Tak wyglądał nasz dzisiejszy dzień, począwszy od godziny 10, a skończywszy o godzinie 19. 
 
Na zdjęciu Klara, Majki oraz Maks, którego przeraziły gabaryty kolegi ;)





     Kolejna reklama czajnika :)

 
 
Gonitwa z piłką w pyszczku, czyli to, co Klara lubi najbardziej.
 
 
 
 Hopki przez nogi, ciężko było uchwycić sam moment skoku, Klara była dzisiaj niezwykle dynamiczna.
 



Powtarzałyśmy także komendy, w różnych kombinacjach i seriach.
Poniżej przechodzenie z siadu na warowanko.
 

 
 
Ale ona malutka!
 


Siad-zostań i bosko rozjeżdżające się łapki.
 



Waruj-zostań.
 


 
Uśmiechnięta, mam nadzieję ,że zadowolona mordka.
Dzisiaj siedem kilometrów nie nasze.
Chyba wracam do prawdziwego blogowania, cieszę się bardzo.
 
 
PS Mam filmik komendowy ,jednak dodam go w innym terminie, gdyż strasznie długo się dodaje.
PSS Zapraszam do zakładki "Słowniczek", w której poznacie nieco rozumowanie Klary :)
 
 

piątek, 14 czerwca 2013

Czerwcowe zajęcia

 Miłość Klary do piłek jest znana chyba wszystkim czytelnikom naszego bloga ( który rok skończy 24 czerwca!). Objawia się ona niezmiernym zadowoleniem, które ma Pysiowa na twarzy wypisane.
Zresztą nie tylko na fejsie, radość widać także w tym maleńkim ogonku, potocznie zwanym "ogóreczkiem". Kołysze się wtedy w obie strony z niesamowitym impetem, nawet najlepszy fizyk nie potrafiłby obliczyć jego prędkość ze wszystkim nam znanego wzoru. 
 Ostatnio wymyśliłam nawą zabawę, ba! praktykowaną od dawien dawna, jednak dopiero teraz została ona dopracowana. Mianowicie Klara stoi na łóżku, ja obok niego klęczę i rzucam jej piłkę, ona odbija ją noskiem o wpada prosto w moje ręce. Proste, prawda?
Ta zabawa mogła by być wykonywana na komendę, początkowo miałam trudności z wymyśleniem nazwy. Po raz kolejny okazało się, że banalne rozwiązania są najlepsze i nasza zabawa polegająca na odbijaniu piłki noskiem, będzie nosiła nazwę ... "nosek" !

 
 
Ostatnio więcej czasu poświęcamy na zabawę w domu, upały średnio nam służą. Relacja zabawki-Klara, Klara-zabawki jest coraz silniejsza, co widać na załączonym obrazku:
 

 
 
Zabawka przybyła do nas z Karuska we wtorek i od tamtego czasu stała się nieodłącznym atrybutem Klarciowej. Oczywiście, atrybut został porządnie przepłacony, około 4-6 zł jest tańszy w innych sklepach. Zabawkę nosi w pyszczku, tarza się na niej, wydaje czasem dosyć niepokojące odgłosy, przypomina się mi jej szczenięce ADHD i dostrzegam coraz więcej podobieństw...
 
 
 
 
Upały upałami, jednak dworska aktywność nie umarła śmiercią naturalną, co to, to nie!
 
 

 
 


Oczywiście: piłeczkujemy, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Urządzamy sobie wiele krótkich treningów z Maksiem, jak i bez niego. Klara pięknie potrafi współpracować ze mną przy nim oraz przy nas z nim. Razem hopkają, razem biegają, razem poznają nowe tereny i nowe zwierzaki. Razem - taka Klarciowa maksyma. Pozwolę sobie wrzucić kilka zdjęć, grunt to zachować umiar, prawda? :D





Klara po przywitaniu, nie czeka na dalsze informacje, udziela ich sama.
Ona dominuje. I kropka. 
 

 
 
 
 Najnowszy model czajnika firmy Clarie.
(Klara była nazywana czajką, jednak została przechrzczona na" czajnik") 
 



 Pysia jako masażystka.
 
 



Ten uroczy, kilkunastoletni jamnik nosi bardzo wdzięczne imię. Kto zgadnie, jakie?
Podpowiedzią jest fakt, iż jego imię to znany, zoologiczny sklep internetowy.

Aktualizacja: Przeglądając  bloga, znalazłam posta z sierpnia, z którego dowiedziałam się, że jamnior ma na imię Karol (?). Znając moje przyzwyczajenia, szybko plączę, mylę i zapominam imiona, na co dowodem może być ten post. Oświadczam, iż jamnik nazywa się Karusek i jest potwierdzone przez jego właściciela :D   

niedziela, 9 czerwca 2013

Pracusie


 Tytułowe pracusie to dwa niegrzeszące rozmiarem pieski- Maks i Klara. Codziennie coś robimy, codziennie coś się dzieje. Odbywają się krótkie sesje treningowe, na których doskonalimy to, co umiemy i poświęcamy czas na to, co potrzebuje jeszcze trochę naszej uwagi.

Po pierwsze-
sztuczkujemy.
(na zdjęciach komendy: poproś, siad, siad)





 
 
 
 


Po drugie-
biegamy.
 
 
 
















Po trzecie
- pijemy.





















Po czwarte-
skaczemy.



 
 
Po piąte-
bawimy się.
 
 


 
 
 
______________________________
 
 


 
 
A gdy się już zmęczymy, to śpimy :D

Najchętniej czytane w tym miesiącu