sobota, 29 grudnia 2012

Przygody wolontariuszek



 Wczoraj z przyjaciółką byłyśmy w schronisku. Spędziłyśmy tam 3godziny, podczas których wyprowadziłyśmy wspólnie 6 psów. Liczba nie jest imponująca, ale nie zależało nam na ilości,lecz na jakości spacerów.


 Na pierwszy ogień poszła Dobermanka, psina po sterylizacji,którą ledwo przeżyła.Ostatnim razem widziałyśmy się tydzień temu,więc pamiętała mnie całkiem dobrze. Z chęcią udała się na spacer, ale   wyglądała równie mizernie jak kilka dni temu. Dobsia to oaza spokoju i powściągliwości. Wyraziła swoje zadowolenie liżąc mnie w nos, kiedy to zaczęłam ją drapać i czesać :)

  Następnie poszłyśmy z Wpadką, Pitrakiem i ich koleżanką.I tu była rzeczywista, nasza wpadka. Wchodziłam  do boksu z uśmiechem na twarzy,nie podejrzewając ,że są TAKIE energiczne, usiłowałam zapiąć im smycze i założyć obrożę Wpadce. Wychodząc byłam innym człowiekiem- wyglądałam jak mężczyzna wychodzący z kopalni węgla  na Śląsku. Spodnie będąc wcześniej ciemnoniebieskie zostały ciemnoniebieskobrunatnopłowe, z kurtki ociekało błoto, okulary miałam na połowie nosa. Niczym nie zrażone psiaki, skakały na mnie, ujadały, szczekały.. Zimną krew zachował tylko prawdziwy mężczyzna-Pitrak, który grzecznie stał przed wyjściem,patrząc z dezaprobatą na poczynania dziewczyn. Jeśli myślicie,że wybrudzenie się to koniec przygod-jesteście w błędzie.
Paula wzięła Bezimienną(zapomniałam imienia suczki) i dzielnego Pitraka, natomiast ja "prowadziłam" Wpadeczkę. Przejście 20 m ze zwariowanymi psiakami okazało się nie lada wyczynem dla nas. Mimo to udało nam się doczłapać do wybiegu i szczęśliwe odpięłyśmy psy.

 Wpadka z koleżanką -dwa zwroty z adopcji  hasały po niewielkim terenie, niczym konie wyścigowe bądz charty. Po pół godzinie odprowadzając je do boksów,czułyśmy się strasznie zmęczone i wyczerpane, zarówno fizycznie jak psychicznie. Psiaki były naprawdę cudowne, energiczne,młode z szansą na nowe domki. Nie spodziewałyśmy się tylko,że zarzuca nam takie mordercze tempo.


Po krótkiej przerwie i odpoczynku zdecydowałyśmy się iść po szczeniaki z kwarantanny z nadzieją na spokojny spacer. W pomieszczeniu czekały na nas dwa czarne psiaki- suczka i piesek. Suczka nieśmiała, ale lgnąca do człowieka. Pracownica uprzedziła nas,że trzeba ją nosić na rękach, gdyż boi się otoczenia,hałasu,drzew, ptaków,kotów,samochodów, studzienek. Wszystkiego. Drugi czarnulek wydawał się być nieco starszy, lecz znam go bardzo dobrze- poznałam go tydzień temu,tak samo jak i Dobsię-dobermankę. Postanowiłam wziąć Maleńką i zmierzyć się  z jej fobią. Na początku rzeczywiście,musiałam ją nieść na rękach. Po krotkim czasie postawiłam ją na ziemi i czekałam na reakcję. Kruszynka chowała się za nogami, ale
nie była maksymalnie wystraszona i postanowiłam to wykorzystać. Mówiłam do niej, skakałam,biegłam,chwaliłam i przeszłyśmy razem z pół kilometra :) Bała sie troszeczkę swojego kolegi,ale z czasem i jego zaakceptowała.

Chodząc później po mieście,patrzałam w twarze ludzi, którzy byli tak zajęci zakupami, znalezieniem najlepszej oferty i promocji, że nie dostrzegali niczego innego. Gdyby choć jeden człowiek przechodzący najruchliwszą ulicą o danej godzinie, wyprowadził jednego psa, to częstotliwość machającego ogona wzrosła by co najmniej dwukrotnie.
Poniżej zamieszczam kilka zdjęć
(dodaję,że razem z Paulą prowadzimy bloga KLIK- kazała mi to napisać :D )





    Paula z Dobsią.
    















sobota, 22 grudnia 2012

Fryzura na święta

W środę byliśmy u fryzjera. Po uprzednim zażyciu Cerenii w pasztecie, ruszyliśmy w drogę. Praktycznie w obie strony była spokojna, leżała na moich kolanach, obowiązkowo w swoim ulubionym kocyku.
 Na miejscu Klara poznała Scobby'ego - beżowego shih tzu. Pani Fryzjerka potwierdziła moje przypuszczenia- stan włosa wraca na dobre tory. Jest coraz gęstszy i twardszy, broda odrasta, łapki przypominają niewielkie kolumienki. Oczywiście, wszystko zostało udokumentowane.






Dzisiaj króciotko z powodu braku czasu. Niedługo pojawi się filmik dot. sztuczkowania. Temperatura spadła w nocy do minus 15, w dzień wynosi minus 10. 
Będę bardzo szczęśliwa, kiedy przeczytacie i skomentujecie wpis na just-metal-life.blogspot.com

niedziela, 16 grudnia 2012

Porcja zimowych zdjęć



 Śnieg ulega powoli procesowi topnienia, temperatura przekracza 0 stopni Celsjusza, nasz bałwan ulepiony dzisiejszego poranka chyli się ku upadkowi. To smutne, gdyż nie miał jeszcze oczu ani nosa,ani guzików(!) ,a już musi pożegnać się ze swoim istnieniem. Biały puch z 30centymetrowego wielkoluda staje się pięciocentymetrowym niemowlakiem, którego zabrano od matki.













Ach, moje filozoficzno-fizyczne nastawienie wynika z tego, iż jutro mam sprawdzian z fizyki, zupełnie niedotyczący zjawisk fizycznych. Oglądając długoterminowe prognozy pogody (z 80 % skutecznością!) uśmiech z twarzy wykrzywia się w drugą stronę- chyli się ku dołowi.Uwielbiam śnieg oraz temperaturę nieprzekraczającą minus 2 stopni. Po raz kolejny w tym roku zapowiadają się wiosenne święta, niestety.







niedziela, 9 grudnia 2012

Kleszcze

Ostatnio spotkałam się z wieloma Waszymi przypuszczeniami, że w zimę aktywność kleszczy jest zdecydowanie niższa aniżeli wiosną i zimą. Kiedyś także tak myślałam, ale jest to błędne  przypuszczenie. Mam dla Was taki wykres przedstawiający aktywność kleszczy w danym miesiącu:






Wywnioskować można z niego,iż nie ma dnia,tygodnia,miesiąca w którym kleszczy by nie było. 
Wiele z nas bagatelizuje kleszcze, a zarazem choroby przez nie przenoszone. Nawet zimą warto zainwestować w kropelki (np. Fiprex), spray(np. Frontline) bądź w obrożę przeciwkleszczową (polecam Foresto i Kiltix ). 




Do chorób przenoszonych przez kleszcze zaliczamy:
  • babeszjozę
  • boreliozę
  • grupę gorączek plamistych 
  • Erlichioza
Większość z nas zna mniej bądź więcej dwie pierwsze choroby, to o dwóch ostatnich niewiele  z nas wie.  Grupa gorączek plamistych nie występuje na terenach Polski, dominuje z Ameryce Południowej, Środkowej i w Stanach Zjednoczonych. Choroba ta jest potencjalnie śmiertlena.
Erlichioza jest chorobą, której znacznie cięższy przebieg można zaobserwować u niemieckich owczarków. Jest chorobą rzadko znaną i obserwowaną w naszym kraju. 

Życzę Wam, aby Wasze psy nie miały kleszczy ani żadnych chorób z nimi związanych.
Dbajcie o swoje psiaki!

PS Serdecznie zapraszam do czytania bloga, na którym będą zamieszczane opowiadania. 
      www.just-metal-life.blogspot.com
Bloga nie mamy jeszcze dopracowanego, uzbroicie się więc w cierpliwość. 

piątek, 7 grudnia 2012

Śnieg nadal w grze


  Śnieg wciąż się utrzymuje, obecnie temperatura dochodzi do 8 stopni poniżej zera.
Po szkole poszłam z Klarcią na spacer, a niespodziewanie wylądowałyśmy na sankach. Było kilka naszych młodszych koleżanek, miały wspaniałe, nowoczesne pojazdy ślizgowe. Postanowiłam i ja spróbować swoich sił, ale jednak wyszłam z prawy, co nie było dla mnie zaskoczeniem. Klara goniła mnie, a może bardziej sanki, w każdym razie euforia była ogromna- szczekanie, skakanie, bieganie. Wszystko, co kocha. Jednak dało się zauważyć to, że nie do końca "rozumie " dzieci.
Na co dzień nie ma do czynienia z dziećmi, nie szaleją w domu, bawi się jedynie ze mną. Nie jest przyzwyczajona do dzikich pokrzykiwań, niecodziennych skoków czy dziwnych pojazdów. Mimo to postanowiłam spróbowac zjechać z nią na sankach. Możecie się domyśleć ,jak to się skończyło.













Po spacerku




W połowie dystansu uznała, że sporty zimowe nie są dla niej, wyskoczyła z moich ramion, a ja straciłam równowagę i poleciałam jak długa i szeroka w największy śnieg. Największym zmartwieniem było dla mnie to,że mogę dzieci pozbawić "pojazdu"- jest on z plastiku , a licząc ile miałam na sobie ubrań, było bardzo prawdopodobne, że nie wytrzyma tego ciężaru. Jednak (nie)każda historia ma happy end, ta się tak skończyła. Pojazd wytrzymał, a my z Klarcią całe we śniegu udałyśmy się w dalszą drogę ...









sobota, 1 grudnia 2012

Biała mordka


Niesamowita była radość Klary, kiedy wychodząc na dwór ,wpadła w biały puch. Co prawda nie spadło go na tyle dużo, aby można było zaspokoić swoje wymagania, ale to na pierwszy raz w tym roku wystarczyło. Niestety śnieg był mokry, więc po kilkunastu minutach, Pysiowa mordeczka i łapki przypominały mokry ręcznik...





Klarcia ostatnio je bardzo dużo, praktycznie non stop cos gryzie. To kostka, to przełyk. Ale nie martwcie się - pilnujemy sytuacji, nadwagi nie przewidujemy!










Głosujcie w ankiecie, piszcie w komentarzach, co sądzicie o wyglądzie bloga, zgłaszajcie ewentualne rzeczy do poprawki, pytajcie o co chcecie. U Was tez sypnęło śniegiem?

Najchętniej czytane w tym miesiącu